Wstawiam Wam tutaj oto spóźnionego szocika, który od miesiąca czekał na małą edycję. No i dzisiaj się doczekał. Nie mam już słów, aby wyrazić jak strasznie mi smutno, że tak rzadko wstawiam cokolwiek. Pracuję nad tym i biorę się za kolejne opowiadania.
Notki typowo halloweenowej nie ma, niby mam songfic, który by podołał zadaniu, ale mam do niego pewne wątpliwości. I jest psychiczny XD
Co by tu jeszcze... Co u mnie?
Ogólnie mam sporo do roboty w szkole. Jestem za wakacjami! teraz, zaraz D: Kto za? ;-;
No nic, nie przedłużam, a zapraszam~
''Konsekwencje romantyzmu''
Izaya był bardzo znudzony. Zmęczony okropną monotonnością, która
nie dawała mu normalnie żyć. Jakby go podduszała z każdym dniem, a on
nie mógł rozwiązać sznura na swej szyi, aby zaczerpnąć oddechu.
Niby coś zmienił. Po raz pierwszy udało mu się zapanować nad niemożliwym, przy okazji spełniając swe życzenie.
Teraz mógł być ''bogiem'' bez względu na wszystko, czyż nie? Czyż nie takie było zamierzenie?
Lecz, skoro był "bogiem" i mógł wszystko, to czemu marnował czas na dość przyziemne rzeczy?
- Shizu-chan... - mruknął znudzony brunet, po raz kolejny, jak nie
setny zmieniając swoją pozycję do leżenia na tej kanapie. Od jakiś dwóch
godzin cholernie denerwującej kanapie. - Mogę się założyć, że już ze
trzy razy oglądałeś ten film. - wskazał na niego, składając palce dłoni w
pistolecik oraz mrużąc oczy, po czym przeniósł pełen obojętności wzrok
na płaski ekran swojego telewizora, mając nadzieję, że nagle wyparuje.
Albo chociaż odetną prąd na jakiś czas. Chociaż to.
- Cicho,
wszo. Nie przerywaj mi... - syknął blondyn, wręcz szepcząc to do Izayi,
aby nie zagłuszać zbytnio dialogów, wypowiadanych przez aktorów. Również
mówiąc to, nie zaszczycił nawet na sekundę spojrzeniem swojego
chłopaka. Cóż miał poradzić na to, że leciała powtórka jego ulubionego
filmu, a że strasznie za nim przepadał, oczywiście pomijając, że głównym
bohaterem był jego brat, to wolał zobaczyć każdy szczególik, aby nic
nie stracić. Nawet fakt, że dość niedawno strasznie potrzebował do
łazienki, obecnie jakoś przestawał mu przeszkadzać.
-
Shizu-chaaan noo, potworze...~ - jęknął i wyprostował jedną nogę, którą
trzymał na udach Shizuo, zakładając mu ją za głowę i stopą go
szturchając. - Zero zabawy, zero rozrywki, zero czegokolwiek... Przecież
ja za moment umrę, noo~!
- Nikt ci nie kazał przy mnie
siedzieć. - warknął, odwróciwszy w jego stronę głowę z morderczym
spojrzeniem. No teraz to Izaya faktycznie mógł umrzeć. - Idź, pobaw się w
wielkiego zbawiciela i zbaw mnie od twojego trucia mi za uchem. -
burknął blondyn, na powrót skupiając się na filmie. Akurat przez tę
mendę przegapił interesujący fragment filmu! Dłoń, którą trzymał na
podłokietniku zacisnął w pięść, próbując się uspokoić. Nie pomagało.
Gdyby nie ta menda... Czy on naprawdę, naprawdę nie może nawet obejrzeć w
spokoju tego cholernego filmu?!
- Shizu, ale jak ja mam
sam... Samemu robić cokolwiek też jest nuuudno~. - potrząsnął głową na
boki i zakrył twarz dłońmi, po chwili opadając z powrotem na kanapę.
Shizuo
już powoli miał naprawdę dość. Jak nigdy dotąd. Gdyby wiedział, że nie
będzie mu dane skończyć seans, to nie pozwoliłby Izayi oglądać razem z
nim. Nigdy, przenigdy.
Postanowił już go nie uciszać. To nic
nie dało, a tylko pogarszało sytuację, bo Izaya oprócz wiercenia,
zaczynał gadać. A to już było nie do przyjęcia.
- Jeśli
będziesz cicho i dasz mi skończyć oglądać, a niewiele tego zostało, to
pójdziemy na sushi... Albo gdzieś indziej na spacer. - mruknął cicho
blondyn, przymykając oczy i rozmasowując skronie. Jak on go irytował!
Izaya
po usłyszeniu tych słów, momentalnie się ożywił i jak grzeczny uczniak,
ze świecącymi oczami, usiadł na klęczkach, na kanapie. Teraz już
spokojnie i przede wszystkim cichutko jak myszka, oglądał wraz z Shizuo
jego ulubiony film. Jeśli blondyn tak stawiał sprawę, to Izaya jest w
stanie się poświęcić. Zaczał snuć wizje, gdzie razem pójdą, sunąć
wzrokiem po ścianach w ciepłym kolorze.
Minęła godzina, nastąpiła druga. Po drugiej trzecia. Nastała czwarta godzina.
Co
jak co, ale to miał być jeden film. I owszem. Izaya wytrzymał jeden
film, a potem drugi. Ale trzeciego już nie przepuścił. Zwyczajnie dał
się oszukać i omamić Shizusiowi, który to wykorzystał i w ciszy już
oglądał filmy! On, Izaya Orihara tak się dał wrobić! Dał się uciszyć
pierwotniakowi...
Izaya marudził coś pod nosem, bujał się
na boki, jak dziecko specjalnej troski, gadał sam do siebie, aż w końcu
przewiesił się przez podłokietnik tak, że leżał na nim plecami i był
zgięty w pół, wisząc głową do dołu, a nogi dalej mając na udach Shizuo.
Wisiał tak i wisiał, wymachując spuszczonymi w dół rękoma, od czasu do
czasu zamiatając nimi po podłodze. Po kilku takich chwilach, nudząc się
niemiłosiernie, gwałtownie podniósł się do siadu i usiadł już normalnie
na kanapie, przyglądając się z niemałą czujnością Shizuo, mocno
zainteresowanego filmem. Zastanowił się chwilę i postanowił, że wybije
blondynowi z głowy te wszystkie filmy.
Poważnie nie rozumie
go. Dlaczego tak bardzo fascynują go takie rzeczy... Przecież zachowania
aktorów były tak sztuczne, wyuczone, nudne... Poza tym, mógł to
obejrzeć w każdej chwili! Teraz mógł z nim cokolwiek porobić!
Shizuo natomiast, był bardzo zadowolony tym, że brunet się uspokoił.
Nie bardzo obchodziło go, co ten tam sobie pomrukuje. Dopóki mu nie
zawadzał swoją obecnością, było dobrze.
Blondyn uśmiechnął się
pod nosem i usiadł już wygodnie, zadowolony z tego i mając nadzieję, że
tak będzie jeszcze przez długi czas.
Izaya zrobił to, co
zrobił już wcześniej, jednakże z małym urozmaiceniem. Jedną nogę, którą
Shizuo gładził dłońmi, podciągnął do góry i założył za głowę blondyna,
na oparcie kanapy. I jak na razie nic więcej nie zrobił.
Shizuo
oderwał z bólem wzrok od ekranu i powoli, ociężale przeniósł go na
bruneta. W jego myślach wyskoczyło takie małe i krótkie wołanie o pomstę
do nieba pod tytułem ''Znowu się zaczyna.''
- Co ty znowu
wyprawiasz? - rzekł powoli, patrząc na niego takim wzrokiem, jakby się
nie wyspał i nie mógł się skupić. A zwyczajnie miał dość. Tak naprawdę
to był jeden z takich dni, gdy mógł sobie pozwolić na relaks, na
spokój... Chciał go jakoś spożytkować, bo mało było takich dni. Niestety
popełnił błąd, pozwalając Oriharze trwać przy sobie. A mógł się zamknąć
sam ze sobą. Tak byłoby najlepiej.
Brunet uśmiechnął się
niewinnie, przymykając przy tym oczy. Położył łokieć na oparciu kanapy, a
na dłoni oparł głowę, lekko ją przekrzywiając. Co jak co, ale wyglądało
to dość śmiesznie.
- Nic, nic, słoneczko ty moje~! -
zaświergotał pół-szeptem i opuścił ręce na uda. Dopóki blondyn się nie
odwróci, ten nic więcej nie zrobi. Definicja niewinności w końcu coś
znaczy, czyż nie tak?
Blondyn popatrzył na niego jeszcze
podejrzliwie i tak jak wcześniej, powoli odwracał od niego głowę, do
ostatniej chwili skupiając na nim wzrok.
Minęło kilka chwil,
tak, aby Shizuo znowu skupił się na filmie, a nie na nim. Delikatnie
przysunął się bliżej niego, a stopę, którą miał na oparciu, powoli
położył mu na ramieniu i oplatając lekko. Shizuo jednak dopuszczał do
myśli tylko domysły, że Izaya chce go sprowokować, więc nie zwracał
uwagi. Uznał, że nie ma to sensu.
I znowu minęło kilka chwil,
aby upewnić Shizusia w przekonaniu, że nic mu nie grozi ze strony
bruneta. Izaya trochę się zniecierpliwił, po czym wyczuwając odpowiedni
moment, wywinął drugą nogę z objęć jego dłoni, uniósł ją do góry, zgiął
lekko w kolanie i przewiesił przez drugie ramię blondyna. W efekcie,
Izaya oplótł go nogami wokół szyi. Nie namyślając się długo, żeby nie
stracić jedynej okazji, jaka mu się nadarzyła, ścisnął go mocniej i
przyciągnął do siebie, przez co blondyn musiał się podeprzeć na kanapie,
aby nie opaść głową na brzuch chłopaka. Izaya dalej uśmiechał się
niewinnie i lekko poprawił ułożenie swoich nóg. Wplótł rękę w jego blond
włosy, przyciągając go jeszcze bliżej, aby ten przestał się podpierać i
położył na nim. Przecież to nic takiego, prawda? Jak już chciał tak
bardzo oglądać, to mógł chociaż go poprzytulać. A Orihara zawsze miał
to, czego chciał. Jeśli on mu nie dał, to sam sobie wziął. Nie ważne jak
to perwersyjnie wyglądało.
- No, no, Shiiizuuu...~ -
zamruczał przeciągle, uśmiechając się leniwie i głaszcząc blondyna po
głowie. - Poleżmy sobie tak, hmmm...? Z reguły to ja wyleguję się na
tobie, ale wiesz, chyba to nie będzie ujmą na mej dumie, jak sobie teraz
ty tak na mnie poleżysz. Należy ci się to, nie uważasz?
Uniósł
lekko brwi, a po chwili jedną opuścił, dalej mocno go trzymając.
Wiedział, że nie ma szans z jego siłą, ale może w ten sposób mu pokaże,
że tak łatwo nie odpuszcza?
To była już lekka przesada.
Mocno się zdekoncentrował, gdy brunet zrobił coś takiego. A może nie
powinien się dziwić? Blondyn syknął cicho, pociągnięty za włosy i w
końcu opadł na jego brzuch, licząc w myślach do dziesięciu, aby się nie
zdenerwować. Zadrgała mu lekko warga. Odetchnął ciężko i starał się nie
wybuchnąć gniewem. Co ten kretyn sobie wyobraża? Znosił go tyle czasu,
pomimo zmęczenia. Naprawdę to tak trudno pojąć, że jego praca nie jest
taka lekka jak informatora, i że on nie może sobie zrobić przerwy kiedy
tylko chce? Więc potrzebuje odpoczynku w domu.
- Mogłeś
powiedzieć, że chcesz leżeć. - powiedział nad wyraz spokojnie, aby nie
dać mendzie satysfakcji. Próbował się wyciszyć i do końca opanować.
Wiedział, że jeśli zrobi coś złego, to go tylko ucieszy.
Zastanowił
się chwilę nad tym co zrobić. Czy zrezygnować, dać sobie spokój i
zostać w tej dość niewygodnej pozycji, czy może iść na ugodę i
zrezygnować z filmu?
Gdyby zrezygnował z
którejkolwiek z tych rzeczy i tak ucieszyłby Oriharę, który dostałby
tego, czego chciał. A przecież od początku było wiadome, że nie ma
zamiaru podlegać jego zachciankom. Nawet, jeśli pokrywały się z jego
pragnieniami.
Jednakże, nawet jeśli nie
dałby mu tej satysfakcji, Izaya był takim człowiekiem, że po chwili
potrafi zmienić swoje żądania tak, aby zrobić komuś na złość i jednak
dostać to, czego chce. Mówiąc w skrócie - dostosowywał swoje pragnienia
do danej sytuacji. I tak jak wcześniej chciał, aby Shizu-chan poszedł z
nim na spacer i spędził z nim czas, tak teraz chciał móc z nim obejrzeć
film. Ale bardzo blisko siebie...
Shizuo
obstawiał co powinien zrobić. Zdecydował, że wybierze mniejsze zło,
które jest w pełni korzystne też dla niego. Nie dopuszczał już do myśli,
że po tym Izaya może zacząć marudzić. Najwyżej go zignoruje.
Podniósł
się tak gwałtownie, że Izaya zjechał kawałeczek i lekko unosił się
plecami nad kanapą. Był uparty i ciągle się go trzymał. Shizuo zdziwił
się, że tamten nawet nie protestuje. Szybko złapał za jego nogi i ze
spokojna miną odsunął go od siebie, siadając zaraz na skraju kanapy, jak
najdalej od niego. Założył nogę na nogę i próbował na nowo skupić się
na filmie, w którym już przestał rozumieć co się działo. Tym razem
wychodziło mu to trudniej, z myślą, że ta pchła może się zacząć
buntować.
Natomiast Izaya leżał tak chwilę, nogi tym razem układając byle jak. Patrzył się na blondyna przez cały czas, lekko przymrużając oczy, jakby ten zabrał mu zabawkę i nakrzyczał na niego. Mściwie mierzył go wzrokiem. Jednocześnie rękoma, które miał ułożone blisko twarzy, bawił się obrączkami.
Natomiast Izaya leżał tak chwilę, nogi tym razem układając byle jak. Patrzył się na blondyna przez cały czas, lekko przymrużając oczy, jakby ten zabrał mu zabawkę i nakrzyczał na niego. Mściwie mierzył go wzrokiem. Jednocześnie rękoma, które miał ułożone blisko twarzy, bawił się obrączkami.
Nie odpuści
mu tego tak łatwo. Za dużo wysiłku w to wkłada, musi się powieść. Jednak
widząc, że Shizuo nie reaguje na jego nieprzenikniony wzrok, uznał, iż
uda, że nic się nie stało moment temu i siłą boską wybaczy mu ten
grzech.
Ale jak bawić się w boga, to do
końca. Wpadł na kolejny świetny plan, który tym razem musi mieć
pozytywne skutki. Może i po tym będzie mu ciężko i będzie zmęczony, ale
to jest lepsze niż ignorowanie jego cudownej osoby.
Podniósł
się na rękach, dalej uważnie przyglądając się blondynowi. Jeśli dobrze
to rozegra, to na pewno się uda! Przeniósł ciężar ciała na kolana i
podparł się z przodu na rękach, powoli, lekko przybliżając się do
blondyna.
Kątem oka Shizuo
zauważył, że coś się zaczyna dziać i automatycznie spiął wszystkie
mięśnie, oczekując ciosu. Przecież ta menda z pewnością chciałaby się
zemścić, nie prawdaż?
Jakie było jego
zdziwienie, gdy zamiast jakiegokolwiek bólu, poczuł delikatne muśnięcie
na policzku. Prawie niezauważalne i wytworzone przez wydychane
powietrze, wydostające się między lekko uchylonymi wargami.
Blondyn
lekko przekręcił głowę w kierunku Izayi z jawnym zdziwieniem i
zapytaniem namalowanym na swojej twarzy. W odpowiedzi jedynie poczuł,
jak usta bruneta leciutko zaznaczają szlak na szczęce. Momentalnie
przeszedł go dreszcz. Cóż o ma być? Izaya nie da za wygraną? To chyba
nie wie, że obydwie strony są równie mocno uparte. I nawet jeśli to było
przyjemne - dziś nie bardzo miał siły, aby dać się skusić.
-
A co TYM razem? - burknął pod nosem, nie próbując nawet się ruszyć. Po
raz trzeci: naprawdę był zmęczony, więc Izaya z nim nie wygra.
-
Ależ nic~! Jako, że mi się nudzi, a kazałeś mi znaleźć sobie jakieś
zajęcie... Nic innego mi nie przyszło do głowy... - mruknął smutno
Izaya, układając dwa palce w ''nogi'' i chodząc tak w górę ramienia
Shizuo. Gdy dotarł do szyi, tam przejechał palcami po kołnierzu,
odchylił go i tak jak wcześniej, delikatnie musnął to miejsce na skórze.
Czuł jak blondyn się wzdrygał i był niemal pewien w stu procentach, że
ten zaraz się złamie i w końcu zwróci na niego uwagę. A tego teraz
potrzebował.
Przekrzywił delikatnie
głowę i podniósł jedną rękę, dotykając opuszkiem palca ust blondyna, po
czym zsunął palec niżej przez brodę, po szyi. Udał, że jego ręka nagle
stała się bezwładna i zgiętym palcem wskazującym zawisł ociężale za
koszulą Shizuo.
Cały czas usilnie
pokazywał Shizuo, że ten zabieg jeszcze się nie skończył i ma kilka
ciekawych chwytów do wykorzystania. Przy okazji każdego ruchu pomrukiwał
cicho, bądź wzdychał, jakby nie miał na to siły i był równie zmęczony
co Shizuo.
Oniemiały jak nigdy
blondyn, siedział i przypatrywał się wszystkiemu ze zmarszczonymi
brwiami. Lekko je uniósł, gdy Izaya podniósł jego rękę i subtelnie
ugryzł go w palec wskazujący. Przez niewielką chwilę Heiwajima miał
ochotę się zaśmiać. Jak kot. Dosłownie. Przymila się, a gdy nie dostanie
tego na co oczekuje, zaczyna gryźć.
Gdy Izaya zauważył, że Shizuo za bardzo nie reaguje, przysunął się
najbliżej jak się da i nachylił nad nim, lekko przymrużony wzrok
skupiając na jego ustach. Pocałował go delikatnie, aby za moment wysunąć
język i przejechać nim po wargach blondyna. Nie przerywając tej
czynności, złapał za jego koszulę i wyciągnął ją zza spodni blondyna.
Wsunął rękę pod materiał i palcem zaczął błądzić po obrysie boków i
żeber.
Shizuo, czując do czego to
zmierza, nagle uznał, ze spacer nie jest takim znowu złym pomysłem.
Spojrzał przelotnie na ekran telewizora, po czym odsunął od siebie
bruneta, wstał i ułożył z powrotem koszulę.
-
Idę się przejść. Sam. Ty jak chcesz to siedź w domu. - burknął i szybko
założył buty, aby wyjść na zewnątrz i nie dać się zatrzymać. Jego ruchy
zaszły troszeczkę za daleko.
Po
tym jak Shizuo wstał, Orihara dalej się nie ruszył. Jednakże się
wściekł. Bezsensu. On się tyle stara, chce spędzić wspólnie czas, a ten
tak zwyczajnie go olewa. I dopiero teraz chce iść na spacer!
Fuknął wściekły, wstając i krzycząc z wyrzutem tak, aby ten go usłyszał zanim wyjdzie:
-
No jasne! Idź sobie jeśli chcesz, a ze mną czasu nie spędzaj! Kiedy ja
chciałem iść się przejść ty nie chciałeś. W ogóle nie zwracasz na mnie
uwagi! Mógłbyś chociaż raz na jakiś czas wymyślić coś po swojej pracy,
coś romantycznego. Ale nie! Bo po co! A to niby ty jesteś facetem w tym
związku. - prychnął na koniec pogardliwie.
Powarczał
jeszcze chwilę i poszedł do sypialni, trzaskając drzwiami. Shizuo po
raz pierwszy widział go takiego wściekłego. Mimo to, wzruszył tylko
ramionami i wyszedł, uprzednio zapalając papierosa.
Na pewno się postara i jakoś mu to wynagrodzi.
Mijały
dni, dzień za dniem, a Izaya poza oczywistymi sprawami, ani razu nie
odezwał się do Shizuo. Nawet gdy blondyn próbował go jakoś udobruchać,
przytulając na powitanie, czy próbując gdzieś go zabrać - nic to nie
dawało. Izaya zawsze był jak kamień. Zimny, nieokiełznany, nie
zwracający uwagi na nikogo oprócz siebie. Ale teraz to sięgnęło zenitu. W
tym momencie spanie ze sobą w jednym łóżku, było jakimś nieziemskim
przywilejem dla blondyna. Albo może łaską miłosierdzia?
I
tak zawitał jeden z wieczorów, gdy to Shizuo zapomniał klucza, bądź
zwyczajnie nie miał ręki, aby otworzyć drzwi. I był to jeden z
wieczorów, gdy Shizuo dalej próbował namówić Izayę do rozmowy. Usłyszał
kiedyś od chłopaka, jak ten burknął coś o bukiecie. Nawet jeśli on nie o
sobie mówił, że taki chce, to Heiwajima postanowił jednak wykorzystać
ten fakt i codziennie mu coś w stylu bukietu przynosić.
Gdy
brunet otworzył drzwi, ujrzał, jak Shizuo wyciąga w jego stronę
prezent. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nigdy nie sądził, że
zobaczy kiedykolwiek te czerwono-białe kształty w swoim domu. Tylko...
-
Po co mi to dajesz? - mruknął niewzruszony postawą blondyna, ale
odebrał upominek, trzymając go oburącz. Zaraz wszedł głębiej do
przestronnego salonu, kładąc gdzieś to co trzymał w rękach.
Shizuo
w tym czasie rozebrał się z wierzchniego ubrania i podszedł do Izayi
obejmując go od tyłu. - Chciałem cię przeprosić. - szepnął cicho.
Wiedział, że zrobił źle i chciał naprawić to wszystko. Nie do zniesienia
było, jak musiał się błagać o uwagę Izayi. Ironia losu. A przecież tak
samo było z brunetem.
Blondyn przejechał nosem po szyi
bruneta, lekko go kołysząc na boki. - Nie gniewaj się... - wymruczał do
jego ucha, głaszcząc go jedną ręką po brzuchu.
Izaya
na to zaśmiał się cicho i przyjął nonszalancką pozę. Czuł jak zimny nos
Shizuo błądził po jego szyi. Musiało być naprawdę zimno. Wzdrygnął się
niezauważalnie na samą myśl.
- Musisz
się bardziej postarać, potworku~. - wykrzywił kąciki ust w ironicznym
uśmiechu, odwracając się do blondyna i głaszcząc go po policzku. - Ale
wiesz co? Dobrze ci idzie.
Puścił do niego oczko, poklepał po głowie jak psa i wywinął się z jego uścisku, wracając do pracy.
Następny
tydzień był taki sam. Shizuo wracał do domu, znów przynosił Izayi
''bukiet'' i go przepraszał. Izaya był całkiem zadowolony z siebie. Może
właśnie dzięki takim momentom zacznie kontrolować Shizuo? Niestety
wszystko, jak zwykle w przypadku tego pierwotniaka, wymknęło mu się spod
kontroli. Po tygodniu, Izaya miał już dość. Usilnie starał się wmówić
blondynowi, że już nie jest zły. Zaczął odwzajemniać pocałunki, znów
próbował się przymilać. Bez skutku. Oczywiście on cieszył się, że Izaya
się ''odobraził''.
Jednakże Shizuo wolał dmuchać na zimne.
Mijały
kolejne dni, kolejne ''bukiety'', a mina Izayi z zadowolonej zamieniała
się powoli w znudzoną. Po raz kolejny otwierał mu drzwi i już bez
zbędnych ceregieli wzdychał i prosił Shizuo, aby prezent położył w
salonie. Oczywiście obok tego wczorajszego. I przedwczorajszego. Wszakże
rodzaj upominku się nie zmienił. No i powinny być koło siebie, czyż
nie?
Niestety nastał kolejny tydzień i ostatni wieczór, w
którym już Izayi puściły nerwy. Całkiem rozumiał tydzień, dwa. Bez
przesady jednak, gdy już jego chłopak żyje tylko tymi prezentami! A
historia może zatoczyć koło... Czego brunet nie chciał.
Wybiła
godzina 17, Izaya, który nie lubił monotonii, a z którą miał okazję
walczyć od tych nieszczęsnych tygodni, skierował się z wiązanką
przekleństw pod nosem do drzwi, otwierając je. Wiedział kto za nimi
czeka i z czym. Nie miał już ochoty na wymuszony uśmiech, którym
obdarowywał blondyna. rzucił tylko przelotne spojrzenie w stronę salonu,
który był zagracony prezentami od Shizuo. I po chwili miał ochotę
trzasnąć mu drzwiami przed nosem.
-
Shizuo. - syknął Izaya. Musiał coś z tym zrobić, inaczej będą musieli
się wyprowadzić, bo miejsca zabraknie. - Mówiłem ci już przecież, że się
nie gniewam! Zobacz co zrobiłeś z salonem!
-
Pomyślałem, że skoro się nie ganiamy i nie wyrywam znaków przeciwko
tobie... To może teraz zacznę je wyrywać dla ciebie? - blondyn
przeczesał palcami grzywkę, wręczając Izayi kolejny znak stopu. - To tak
przezornie, w końcu lubisz bukiety, czyż nie?
Izaya
postanowił już nie komentować. Odebrał od niego kolejny znak, po czym
skierował się do salonu i poczekał tam na Shizuo. Gdy ten dotarł, Izaya
tylko rzucił:
- To gdzie ten upchniemy, wspaniałomyślny Romeo?
Niestety
ten musiał już zająć miejsce w sypialni, ku głębokiemu, kolejnemu w tym
tygodniu, niezadowoleniu Orihary. W salonie na podłodze, kanapie,
suficie i wszędzie, gdzie tylko mysz może się wcisnąć, leżały znaki.
Mnóstwo znaków.
A następnej... Kolejnej nocy Izaya tylko rzucił Shizusiowi na dobranoc:
- Od dziś śpisz ze znakiem.
Po
czym zamaszystym krokiem kochanej żonki skierował się do pokoju
gościnnego, mając nadzieje, że znaki stopu z całego mieszkania tym razem
mu się nie przyśnią.
I kto powiedział, że romantyzm nie może mieć swych złych konsekwencji?_____________________
Miłego halloween~