czwartek, 30 października 2014

''Konsekwencje romantyzmu'' Shizuo x Izaya - oneshot

Witajcie moi mili~
Wstawiam Wam tutaj oto spóźnionego szocika, który od miesiąca czekał na małą edycję. No i dzisiaj się doczekał. Nie mam już słów, aby wyrazić jak strasznie mi smutno, że tak rzadko wstawiam cokolwiek. Pracuję nad tym i biorę się za kolejne opowiadania.
Poza tym~ Mam mniej więcej rozpiskę, co chciałabym wrzucić tutaj w najbliższym czasie. W tym miesiącu mam zamiar dodać coś romantycznego (razy dwa!) i prolog jednego z opowiadań. Niestety nie potrafię zdecydować, od którego zacząć (bo nie wiem czy z tym cięższym podołam D:). Dobra, się jeszcze zobaczy.
Notki typowo halloweenowej nie ma, niby mam songfic, który by podołał zadaniu, ale mam do niego pewne wątpliwości. I jest psychiczny XD
Co by tu jeszcze... Co u mnie?
Ogólnie mam sporo do roboty w szkole. Jestem za wakacjami! teraz, zaraz D: Kto za? ;-;
No nic, nie przedłużam, a zapraszam~



''Konsekwencje romantyzmu''



  Izaya był bardzo znudzony. Zmęczony okropną monotonnością, która nie dawała mu normalnie żyć. Jakby go podduszała z każdym dniem, a on nie mógł rozwiązać sznura na swej szyi, aby zaczerpnąć oddechu.
Niby coś zmienił. Po raz pierwszy udało mu się zapanować nad niemożliwym, przy okazji spełniając swe życzenie.
Teraz mógł być ''bogiem'' bez względu na wszystko, czyż nie? Czyż nie takie było zamierzenie?
Lecz, skoro był "bogiem" i mógł wszystko, to czemu marnował czas na dość przyziemne rzeczy?

    - Shizu-chan... - mruknął znudzony brunet, po raz kolejny, jak nie setny zmieniając swoją pozycję do leżenia na tej kanapie. Od jakiś dwóch godzin cholernie denerwującej kanapie. - Mogę się założyć, że już ze trzy razy oglądałeś ten film. - wskazał na niego, składając palce dłoni w pistolecik oraz mrużąc oczy, po czym przeniósł pełen obojętności wzrok na płaski ekran swojego telewizora, mając nadzieję, że nagle wyparuje. Albo chociaż odetną prąd na jakiś czas. Chociaż to.
- Cicho, wszo. Nie przerywaj mi... - syknął blondyn, wręcz szepcząc to do Izayi, aby nie zagłuszać zbytnio dialogów, wypowiadanych przez aktorów. Również mówiąc to, nie zaszczycił nawet na sekundę spojrzeniem swojego chłopaka. Cóż miał poradzić na to, że leciała powtórka jego ulubionego filmu, a że strasznie za nim przepadał, oczywiście pomijając, że głównym bohaterem był jego brat, to wolał zobaczyć każdy szczególik, aby nic nie stracić. Nawet fakt, że dość niedawno strasznie potrzebował do łazienki, obecnie jakoś przestawał mu przeszkadzać.
- Shizu-chaaan noo, potworze...~ - jęknął i wyprostował jedną nogę, którą trzymał na udach Shizuo, zakładając mu ją za głowę i stopą go szturchając. - Zero zabawy, zero rozrywki, zero czegokolwiek... Przecież ja za moment umrę, noo~!
- Nikt ci nie kazał przy mnie siedzieć. - warknął, odwróciwszy w jego stronę głowę z morderczym spojrzeniem. No teraz to Izaya faktycznie mógł umrzeć. - Idź, pobaw się w wielkiego zbawiciela i zbaw mnie od twojego trucia mi za uchem. - burknął blondyn, na powrót skupiając się na filmie. Akurat przez tę mendę przegapił interesujący fragment filmu! Dłoń, którą trzymał na podłokietniku zacisnął w pięść, próbując się uspokoić. Nie pomagało. Gdyby nie ta menda... Czy on naprawdę, naprawdę nie może nawet obejrzeć w spokoju tego cholernego filmu?!
- Shizu, ale jak ja mam sam... Samemu robić cokolwiek też jest nuuudno~. - potrząsnął głową na boki i zakrył twarz dłońmi, po chwili opadając z powrotem na kanapę.
Shizuo już powoli miał naprawdę dość. Jak nigdy dotąd. Gdyby wiedział, że nie będzie mu dane skończyć seans, to nie pozwoliłby Izayi oglądać razem z nim. Nigdy, przenigdy.
Postanowił już go nie uciszać. To nic nie dało, a tylko pogarszało sytuację, bo Izaya oprócz wiercenia, zaczynał gadać. A to już było nie do przyjęcia.
- Jeśli będziesz cicho i dasz mi skończyć oglądać, a niewiele tego zostało, to pójdziemy na sushi... Albo gdzieś indziej na spacer. - mruknął cicho blondyn, przymykając oczy i rozmasowując skronie. Jak on go irytował!
Izaya po usłyszeniu tych słów, momentalnie się ożywił i jak grzeczny uczniak, ze świecącymi oczami, usiadł na klęczkach, na kanapie. Teraz już spokojnie i przede wszystkim cichutko jak myszka, oglądał wraz z Shizuo jego ulubiony film. Jeśli blondyn tak stawiał sprawę, to Izaya jest w stanie się poświęcić. Zaczał snuć wizje, gdzie razem pójdą, sunąć wzrokiem po ścianach w ciepłym kolorze.
    Minęła godzina, nastąpiła druga. Po drugiej trzecia. Nastała czwarta godzina.
Co jak co, ale to miał być jeden film. I owszem. Izaya wytrzymał jeden film, a potem drugi. Ale trzeciego już nie przepuścił. Zwyczajnie dał się oszukać i omamić Shizusiowi, który to wykorzystał i w ciszy już oglądał filmy! On, Izaya Orihara tak się dał wrobić! Dał się uciszyć pierwotniakowi...
Izaya marudził coś pod nosem, bujał się na boki, jak dziecko specjalnej troski, gadał sam do siebie, aż w końcu przewiesił się przez podłokietnik tak, że leżał na nim plecami i był zgięty w pół, wisząc głową do dołu, a nogi dalej mając na udach Shizuo. Wisiał tak i wisiał, wymachując spuszczonymi w dół rękoma, od czasu do czasu zamiatając nimi po podłodze. Po kilku takich chwilach, nudząc się niemiłosiernie, gwałtownie podniósł się do siadu i usiadł już normalnie na kanapie, przyglądając się z niemałą czujnością Shizuo, mocno zainteresowanego filmem. Zastanowił się chwilę i postanowił, że wybije blondynowi z głowy te wszystkie filmy.
Poważnie nie rozumie go. Dlaczego tak bardzo fascynują go takie rzeczy... Przecież zachowania aktorów były tak sztuczne, wyuczone, nudne... Poza tym, mógł to obejrzeć w każdej chwili! Teraz mógł z nim cokolwiek porobić!
    Shizuo natomiast, był bardzo zadowolony tym, że brunet się uspokoił. Nie bardzo obchodziło go, co ten tam sobie pomrukuje. Dopóki mu nie zawadzał swoją obecnością, było dobrze.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem i usiadł już wygodnie, zadowolony z tego i mając nadzieję, że tak będzie jeszcze przez długi czas.
Izaya zrobił to, co zrobił już wcześniej, jednakże z małym urozmaiceniem. Jedną nogę, którą Shizuo gładził dłońmi, podciągnął do góry i założył za głowę blondyna, na oparcie kanapy. I jak na razie nic więcej nie zrobił.
Shizuo oderwał z bólem wzrok od ekranu i powoli, ociężale przeniósł go na bruneta. W jego myślach wyskoczyło takie małe i krótkie wołanie o pomstę do nieba pod tytułem ''Znowu się zaczyna.''
- Co ty znowu wyprawiasz? - rzekł powoli, patrząc na niego takim wzrokiem, jakby się nie wyspał i nie mógł się skupić. A zwyczajnie miał dość. Tak naprawdę to był jeden z takich dni, gdy mógł sobie pozwolić na relaks, na spokój... Chciał go jakoś spożytkować, bo mało było takich dni. Niestety popełnił błąd, pozwalając Oriharze trwać przy sobie. A mógł się zamknąć sam ze sobą. Tak byłoby najlepiej.
    Brunet uśmiechnął się niewinnie, przymykając przy tym oczy. Położył łokieć na oparciu kanapy, a na dłoni oparł głowę, lekko ją przekrzywiając. Co jak co, ale wyglądało to dość śmiesznie.
- Nic, nic, słoneczko ty moje~! - zaświergotał pół-szeptem i opuścił ręce na uda. Dopóki blondyn się nie odwróci, ten nic więcej nie zrobi. Definicja niewinności w końcu coś znaczy, czyż nie tak?
Blondyn popatrzył na niego jeszcze podejrzliwie i tak jak wcześniej, powoli odwracał od niego głowę, do ostatniej chwili skupiając na nim wzrok.
Minęło kilka chwil, tak, aby Shizuo znowu skupił się na filmie, a nie na nim. Delikatnie przysunął się bliżej niego, a stopę, którą miał na oparciu, powoli położył mu na ramieniu i oplatając lekko. Shizuo jednak dopuszczał do myśli tylko domysły, że Izaya chce go sprowokować, więc nie zwracał uwagi. Uznał, że nie ma to sensu.
I znowu minęło kilka chwil, aby upewnić Shizusia w przekonaniu, że nic mu nie grozi ze strony bruneta. Izaya trochę się zniecierpliwił, po czym wyczuwając odpowiedni moment, wywinął drugą nogę z objęć jego dłoni, uniósł ją do góry, zgiął lekko w kolanie i przewiesił przez drugie ramię blondyna. W efekcie, Izaya oplótł go nogami wokół szyi. Nie namyślając się długo, żeby nie stracić jedynej okazji, jaka mu się nadarzyła, ścisnął go mocniej i przyciągnął do siebie, przez co blondyn musiał się podeprzeć na kanapie, aby nie opaść głową na brzuch chłopaka. Izaya dalej uśmiechał się niewinnie i lekko poprawił ułożenie swoich nóg. Wplótł rękę w jego blond włosy, przyciągając go jeszcze bliżej, aby ten przestał się podpierać i położył na nim. Przecież to nic takiego, prawda? Jak już chciał tak bardzo oglądać, to mógł chociaż go poprzytulać. A Orihara zawsze miał to, czego chciał. Jeśli on mu nie dał, to sam sobie wziął. Nie ważne jak to perwersyjnie wyglądało.
- No, no, Shiiizuuu...~ - zamruczał przeciągle, uśmiechając się leniwie i głaszcząc blondyna po głowie. - Poleżmy sobie tak, hmmm...? Z reguły to ja wyleguję się na tobie, ale wiesz, chyba to nie będzie ujmą na mej dumie, jak sobie teraz ty tak na mnie poleżysz. Należy ci się to, nie uważasz?
Uniósł lekko brwi, a po chwili jedną opuścił, dalej mocno go trzymając. Wiedział, że nie ma szans z jego siłą, ale może w ten sposób mu pokaże, że tak łatwo nie odpuszcza?
    To była już lekka przesada. Mocno się zdekoncentrował, gdy brunet zrobił coś takiego. A może nie powinien się dziwić? Blondyn syknął cicho, pociągnięty za włosy i w końcu opadł na jego brzuch, licząc w myślach do dziesięciu, aby się nie zdenerwować. Zadrgała mu lekko warga. Odetchnął ciężko i starał się nie wybuchnąć gniewem. Co ten kretyn sobie wyobraża? Znosił go tyle czasu, pomimo zmęczenia. Naprawdę to tak trudno pojąć, że jego praca nie jest taka lekka jak informatora, i że on nie może sobie zrobić przerwy kiedy tylko chce? Więc potrzebuje odpoczynku w domu.
- Mogłeś powiedzieć, że chcesz leżeć. - powiedział nad wyraz spokojnie, aby nie dać mendzie satysfakcji. Próbował się wyciszyć i do końca opanować. Wiedział, że jeśli zrobi coś złego, to go tylko ucieszy.
Zastanowił się chwilę nad tym co zrobić. Czy zrezygnować, dać sobie spokój i zostać w tej dość niewygodnej pozycji, czy może iść na ugodę i zrezygnować z filmu?
Gdyby zrezygnował z którejkolwiek z tych rzeczy i tak ucieszyłby Oriharę, który dostałby tego, czego chciał. A przecież od początku było wiadome, że nie ma zamiaru podlegać jego zachciankom. Nawet, jeśli pokrywały się z jego pragnieniami.
Jednakże, nawet jeśli nie dałby mu tej satysfakcji, Izaya był takim człowiekiem, że po chwili potrafi zmienić swoje żądania tak, aby zrobić komuś na złość i jednak dostać to, czego chce. Mówiąc w skrócie - dostosowywał swoje pragnienia do danej sytuacji. I tak jak wcześniej chciał, aby Shizu-chan poszedł z nim na spacer i spędził z nim czas, tak teraz chciał móc z nim obejrzeć film. Ale bardzo blisko siebie...
Shizuo obstawiał co powinien zrobić. Zdecydował, że wybierze mniejsze zło, które jest w pełni korzystne też dla niego. Nie dopuszczał już do myśli, że po tym Izaya może zacząć marudzić. Najwyżej go zignoruje.
Podniósł się tak gwałtownie, że Izaya zjechał kawałeczek i lekko unosił się plecami nad kanapą. Był uparty i ciągle się go trzymał. Shizuo zdziwił się, że tamten nawet nie protestuje. Szybko złapał za jego nogi i ze spokojna miną odsunął go od siebie, siadając zaraz na skraju kanapy, jak najdalej od niego. Założył nogę na nogę i próbował na nowo skupić się na filmie, w którym już przestał rozumieć co się działo. Tym razem wychodziło mu to trudniej, z myślą, że ta pchła może się zacząć buntować.
    Natomiast Izaya leżał tak chwilę, nogi tym razem układając byle jak. Patrzył się na blondyna przez cały czas, lekko przymrużając oczy, jakby ten zabrał mu zabawkę i nakrzyczał na niego. Mściwie mierzył go wzrokiem.  Jednocześnie rękoma, które miał ułożone blisko twarzy, bawił się obrączkami.
Nie odpuści mu tego tak łatwo. Za dużo wysiłku w to wkłada, musi się powieść. Jednak widząc, że Shizuo nie reaguje na jego nieprzenikniony wzrok, uznał, iż uda, że nic się nie stało moment temu i siłą boską wybaczy mu ten grzech.
Ale jak bawić się w boga, to do końca. Wpadł na kolejny świetny plan, który tym razem musi mieć pozytywne skutki. Może i po tym będzie mu ciężko i będzie zmęczony, ale to jest lepsze niż ignorowanie jego cudownej osoby.
Podniósł się na rękach, dalej uważnie przyglądając się blondynowi. Jeśli dobrze to rozegra, to na pewno się uda! Przeniósł ciężar ciała na kolana i podparł się z przodu na rękach, powoli, lekko przybliżając się do blondyna.
    Kątem oka Shizuo zauważył, że coś się zaczyna dziać i automatycznie spiął wszystkie mięśnie, oczekując ciosu. Przecież ta menda z pewnością chciałaby się zemścić, nie prawdaż?
Jakie było jego zdziwienie, gdy zamiast jakiegokolwiek bólu, poczuł delikatne muśnięcie na policzku. Prawie niezauważalne i wytworzone przez wydychane powietrze, wydostające się między lekko uchylonymi wargami.
Blondyn lekko przekręcił głowę w kierunku Izayi z jawnym zdziwieniem i zapytaniem namalowanym na swojej twarzy. W odpowiedzi jedynie poczuł, jak usta bruneta leciutko zaznaczają szlak na szczęce. Momentalnie przeszedł go dreszcz. Cóż o ma być? Izaya nie da za wygraną? To chyba nie wie, że obydwie strony są równie mocno uparte. I nawet jeśli to było przyjemne - dziś nie bardzo miał siły, aby dać się skusić.
- A co TYM razem? - burknął pod nosem, nie próbując nawet się ruszyć. Po raz trzeci: naprawdę był zmęczony, więc Izaya z nim nie wygra.
- Ależ nic~! Jako, że mi się nudzi, a kazałeś mi znaleźć sobie jakieś zajęcie... Nic innego mi nie przyszło do głowy... - mruknął smutno Izaya, układając dwa palce w ''nogi'' i chodząc tak w górę ramienia Shizuo. Gdy dotarł do szyi, tam przejechał palcami po kołnierzu, odchylił go i tak jak wcześniej, delikatnie musnął to miejsce na skórze. Czuł jak blondyn się wzdrygał i był niemal pewien w stu procentach, że ten zaraz się złamie i w końcu zwróci na niego uwagę. A tego teraz potrzebował.
    Przekrzywił delikatnie głowę i podniósł jedną rękę, dotykając opuszkiem palca ust blondyna, po czym zsunął palec niżej przez brodę, po szyi. Udał, że jego ręka nagle stała się bezwładna i zgiętym palcem wskazującym zawisł ociężale za koszulą Shizuo.
Cały czas usilnie pokazywał Shizuo, że ten zabieg jeszcze się nie skończył i ma kilka ciekawych chwytów do wykorzystania. Przy okazji każdego ruchu pomrukiwał cicho, bądź wzdychał, jakby nie miał na to siły i był równie zmęczony co Shizuo.
    Oniemiały jak nigdy blondyn, siedział i przypatrywał się wszystkiemu ze zmarszczonymi brwiami. Lekko je uniósł, gdy Izaya podniósł jego rękę i subtelnie ugryzł go w palec wskazujący. Przez niewielką chwilę Heiwajima miał ochotę się zaśmiać. Jak kot. Dosłownie. Przymila się, a gdy nie dostanie tego na co oczekuje, zaczyna gryźć.
    Gdy Izaya zauważył, że Shizuo za bardzo nie reaguje, przysunął się najbliżej jak się da i nachylił nad nim, lekko przymrużony wzrok skupiając na jego ustach. Pocałował go delikatnie, aby za moment wysunąć język i przejechać nim po wargach blondyna. Nie przerywając tej czynności, złapał za jego koszulę i wyciągnął ją zza spodni blondyna. Wsunął rękę pod materiał i palcem zaczął błądzić po obrysie boków i żeber.
    Shizuo, czując do czego to zmierza, nagle uznał, ze spacer nie jest takim znowu złym pomysłem. Spojrzał przelotnie na ekran telewizora, po czym odsunął od siebie bruneta, wstał i ułożył z powrotem koszulę.
- Idę się przejść. Sam. Ty jak chcesz to siedź w domu. - burknął i szybko założył buty, aby wyjść na zewnątrz i nie dać się zatrzymać. Jego ruchy zaszły troszeczkę za daleko.
    Po tym jak Shizuo wstał, Orihara dalej się nie ruszył. Jednakże się wściekł. Bezsensu. On się tyle stara, chce spędzić wspólnie czas, a ten tak zwyczajnie go olewa. I dopiero teraz chce iść na spacer!
Fuknął wściekły, wstając i krzycząc z wyrzutem tak, aby ten go usłyszał zanim wyjdzie:
- No jasne! Idź sobie jeśli chcesz, a ze mną czasu nie spędzaj! Kiedy ja chciałem iść się przejść ty nie chciałeś. W ogóle nie zwracasz na mnie uwagi! Mógłbyś chociaż raz na jakiś czas wymyślić coś po swojej pracy, coś romantycznego. Ale nie! Bo po co! A to niby ty jesteś facetem w tym związku. - prychnął na koniec pogardliwie.
Powarczał jeszcze chwilę i poszedł do sypialni, trzaskając drzwiami. Shizuo po raz pierwszy widział go takiego wściekłego. Mimo to, wzruszył tylko ramionami i wyszedł, uprzednio zapalając papierosa.
Na pewno się postara i jakoś mu to wynagrodzi.

Mijały dni, dzień za dniem, a Izaya poza oczywistymi sprawami, ani razu nie odezwał się do Shizuo. Nawet gdy blondyn próbował go jakoś udobruchać, przytulając na powitanie, czy próbując gdzieś go zabrać - nic to nie dawało. Izaya zawsze był jak kamień. Zimny, nieokiełznany, nie zwracający uwagi na nikogo oprócz siebie. Ale teraz to sięgnęło zenitu. W tym momencie spanie ze sobą w jednym łóżku, było jakimś nieziemskim przywilejem dla blondyna. Albo może łaską miłosierdzia?
I tak zawitał jeden z wieczorów, gdy to Shizuo zapomniał klucza, bądź zwyczajnie nie miał ręki, aby otworzyć drzwi. I był to jeden z wieczorów, gdy Shizuo dalej próbował namówić Izayę do rozmowy. Usłyszał kiedyś od chłopaka, jak ten burknął coś o bukiecie. Nawet jeśli on nie o sobie mówił, że taki chce, to Heiwajima postanowił jednak wykorzystać ten fakt i codziennie mu coś w stylu bukietu przynosić.
Gdy brunet otworzył drzwi, ujrzał, jak Shizuo wyciąga w jego stronę prezent. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nigdy nie sądził, że zobaczy kiedykolwiek te czerwono-białe kształty w swoim domu. Tylko...
- Po co mi to dajesz? - mruknął niewzruszony postawą blondyna, ale odebrał upominek, trzymając go oburącz. Zaraz wszedł głębiej do przestronnego salonu, kładąc gdzieś to co trzymał w rękach.
Shizuo w tym czasie rozebrał się z wierzchniego ubrania i podszedł do Izayi obejmując go od tyłu. - Chciałem cię przeprosić. - szepnął cicho. Wiedział, że zrobił źle i chciał naprawić to wszystko. Nie do zniesienia było, jak musiał się błagać o uwagę Izayi. Ironia losu. A przecież tak samo było z brunetem.
Blondyn przejechał nosem po szyi bruneta, lekko go kołysząc na boki. - Nie gniewaj się... - wymruczał do jego ucha, głaszcząc go jedną ręką po brzuchu.
Izaya na to zaśmiał się cicho i przyjął nonszalancką pozę. Czuł jak zimny nos Shizuo błądził po jego szyi. Musiało być naprawdę zimno. Wzdrygnął się niezauważalnie na samą myśl.
- Musisz się bardziej postarać, potworku~. - wykrzywił kąciki ust w ironicznym uśmiechu, odwracając się do blondyna i głaszcząc go po policzku. - Ale wiesz co? Dobrze ci idzie.
Puścił do niego oczko, poklepał po głowie jak psa i wywinął się z jego uścisku, wracając do pracy.
Następny tydzień był taki sam. Shizuo wracał do domu, znów przynosił Izayi ''bukiet'' i go przepraszał. Izaya był całkiem zadowolony z siebie. Może właśnie dzięki takim momentom zacznie kontrolować Shizuo? Niestety wszystko, jak zwykle w przypadku tego pierwotniaka, wymknęło mu się spod kontroli. Po tygodniu, Izaya miał już dość. Usilnie starał się wmówić blondynowi, że już nie jest zły. Zaczął odwzajemniać pocałunki, znów próbował się przymilać. Bez skutku. Oczywiście on cieszył się, że Izaya się ''odobraził''.
Jednakże Shizuo wolał dmuchać na zimne.
Mijały kolejne dni, kolejne ''bukiety'', a mina Izayi z zadowolonej zamieniała się powoli w znudzoną. Po raz kolejny otwierał mu drzwi i już bez zbędnych ceregieli wzdychał i prosił Shizuo, aby prezent położył w salonie. Oczywiście obok tego wczorajszego. I przedwczorajszego. Wszakże rodzaj upominku się nie zmienił. No i powinny być koło siebie, czyż nie?
Niestety nastał kolejny tydzień i ostatni wieczór, w którym już Izayi puściły nerwy. Całkiem rozumiał tydzień, dwa. Bez przesady jednak, gdy już jego chłopak żyje tylko tymi prezentami! A historia może zatoczyć koło... Czego brunet nie chciał.
Wybiła godzina 17, Izaya, który nie lubił monotonii, a z którą miał okazję walczyć od tych nieszczęsnych tygodni, skierował się z wiązanką przekleństw pod nosem do drzwi, otwierając je. Wiedział kto za nimi czeka i z czym. Nie miał już ochoty na wymuszony uśmiech, którym obdarowywał blondyna. rzucił tylko przelotne spojrzenie w stronę salonu, który był zagracony prezentami od Shizuo. I po chwili miał ochotę trzasnąć mu drzwiami przed nosem.
- Shizuo. - syknął Izaya. Musiał coś z tym zrobić, inaczej będą musieli się wyprowadzić, bo miejsca zabraknie. - Mówiłem ci już przecież, że się nie gniewam! Zobacz co zrobiłeś z salonem!
- Pomyślałem, że skoro się nie ganiamy i nie wyrywam znaków przeciwko tobie... To może teraz zacznę je wyrywać dla ciebie? - blondyn przeczesał palcami grzywkę, wręczając Izayi kolejny znak stopu. - To tak przezornie, w końcu lubisz bukiety, czyż nie?
Izaya postanowił już nie komentować. Odebrał od niego kolejny znak, po czym skierował się do salonu i poczekał tam na Shizuo. Gdy ten dotarł, Izaya tylko rzucił:
- To gdzie ten upchniemy, wspaniałomyślny Romeo?
Niestety ten musiał już zająć miejsce w sypialni, ku głębokiemu, kolejnemu w tym tygodniu, niezadowoleniu Orihary. W salonie na podłodze, kanapie, suficie i wszędzie, gdzie tylko mysz może się wcisnąć, leżały znaki. Mnóstwo znaków.

A następnej... Kolejnej nocy Izaya tylko rzucił Shizusiowi na dobranoc:
- Od dziś śpisz ze znakiem.
Po czym zamaszystym krokiem kochanej żonki skierował się do pokoju gościnnego, mając nadzieje, że znaki stopu z całego mieszkania tym razem mu się nie przyśnią.
I kto powiedział, że romantyzm nie może mieć swych złych konsekwencji?
_____________________
Miłego halloween~

3 komentarze:

  1. Przy pisaniu komentarza przypadkiem nacisnęłam F5 i mi się strona odświeżyła xD taki ładny komentarz poszedł się pier%$$!!@?!
    No ale mówi się trudno~
    Przechodząc do oneshota. Straaasznieee mi się podobał :D Na początku tak się zastanawiałam, czo ten Izaya kombinuje z tymi nogami i wgl, a jak już do siebie przyciągnął Shizuo, to sobie wyobraziłam, że przyciągnął jego twarz do swojego krocza. Ach, zboczone myśli xD
    <3 Zacny foch, Izzy~ ;) ale w sumie to sam sobie nagrabił XD Gdyby nie fochnął, to by nie miał zagraconego domu xD
    A skoro już jestem przy prezentach! Matko, ja myślałam, że to były KWIATY! KWIATY! I już w wersji z kwiatami to było urocze, że Shizuo mu ich tyle znosi do domu, ale jak się dowiedziałam, że to znaki drogowe, to kurde noo CUTENESS OVERLOAD <3 SHIZUO MOMENTAMI JEST ZA UROCZY *w* KOCHAM TEGO CZŁOWIEKA :D znaki <3 znaki <3
    I jeszcze ten tekst "Od dziś śpisz ze znakiem" xD aż mi się przypomniał taki ff po angielsku i tam był paring Shizuo x Automat z napojami xD ale Shizuo x Znak chyba też był, z tego co pamiętam :D
    Jeju~ uśmiałam się <3 Więcej takich~~
    PS Tak wiem, nadal nie dokończyłam czytać tego songficka na R, ale no xD to się tak jakoś.. no xD *nie ma wytłumaczenia* NO PO PROSTU NO XD Chcę dokończyć go czytać, ale po przeczytaniu połowy (co było dawno) wiem, że pewnie będzie smutny xD Smutne rzeczy są smutne, jakiś dziwny mechanizm obronny w mózgu mnie od nich odciąga xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Autorko!
    MASZ POTENCJAL nie zmarnuj tego

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihi cio ten Izaya x3 Myślałam, że chce się zabawić w seme i przyciąga Shizuo do krocza! Haha boże to zboczenie sięga już sufitu albo i dalej... upss c:
    Jezu.. serio, myślałam, że to róże takie czerwone i białe w jednym bukiecie no bo... no bo romantyczne xd Myliłam się~~~ haha znaki lol! To nieźle mieli tam zagracone :o
    Boskie to było i przyjemne~
    Weny życzę i dziękuję za komentarz u nas :3

    OdpowiedzUsuń