niedziela, 21 września 2014

"Scena trudna do wycięcia" Shizuo x Izaya - oneshot

Witajcie~
Hm...hm...
Jak pewnie zauważyliście pojawił się odtwarzacz muzyki. Długo się namyślałam, czy go wstawić. rzecz ma się następująco: Nie każdy lubi, jak mu nagle inna nuta przerywa słuchanie muzyki.
Jednakże postanowiłam go dodać, ponieważ ten blog w 70% jest songficowy. A jak sama nazwa wskazuje - opowiadania są na podstawie piosenki. Tak więc do każdego songficu będzie ustawiana piosenka tematyczna. Ostatni songfic był do piosenki ''Reminisce'', więc ustawiłam tę piosenkę. Jednakże, tak jak w tym przypadku będzie to oneshot/rozdział opowiadania/cokolwiek, to wtedy będzie ustawiana niezmiennie jedna piosenka - ''Hakuri''. No, chyba, że coś ulegnie zmianie. Oczywiście to ma umożliwić lepszy odbiór tematyki opowiadania. Jeśli jednak komuś przeszkadza może go wyłączyć.
Druga sprawa - postarałam napisać coś weselszego. Po raz pierwszy. I mój czarny humor jest czarny i do niczego, więc mi to wybaczcie.
Historia jest z dupy życia wzięta. Jeśli chodzi o wstawianie, chaos - to historia serio z życia. Trochę codziennego, trochę wyjazdowego. Reszta tez nie jest zmyślona. To co opowiadają mi znajomi i to co sama widzę... Przekracza wszelkie normy.
Trzecia sprawa. Mam jeden taki sf zaczęty i miałam go dodać, w sierpniu, ale tak jak potrafiłam napisać pierwsza zwrotkę i refren - tak kuleje akcja w drugiej zwrotce, bo za cholerę nie wiem jak go skończyć. A urwanie w tym momencie na którym skończyłam nie ma sensu. Tak więc następny będzie tez oneshot. I też dość wesoły.
Po czwarte~! Wybaczcie mnie brak kanoniczności postaci. Pracuję nad tym na lekcjach (świetna pora, mówię wam).
Nie przedłużając~! Zapraszam :3



"Scena trudna do wycięcia"


Konsekwencja dni dziwnych, konsekwencją nudy. Kanon nie trzyma się kanonu, a potwory... Żyją w odosobnieniu. Ukryci przed całym światem. A nawet sobą.
A dokładniej pod ciepłą, puchową, lekko przesiąkniętą wonią papierosową pościelą. Z reguły pod własną pierzynką chowają się dzieci bojące się stworów z przestrzegających opowieści rodzeństwa.
Co jeśli jednak owy stwór przestanie bać się okrutnego pierza i sam spróbuje tak miło usnąć?
Mocno zamroczony Shizuo przekręcił się na lewy bok, gdy jego lekko uchylone oczy dostrzegły piekielnie bolesne promienie wczesnego słońca, które jak na złość wybudziły go ze słodkiego letargu. Pomrugał kilka razy, aby przyzwyczaić się do braku przyjemnej ciemności, przy okazji mrucząc coś dziwnego pod nosem... I ponownie zanurzył się aż po czubek głowy w ciemną otchłań. Nie minęła nawet minuta, gdy usłyszał dziwny odgłos, jakby mały, wredny chochlik został przejechany walcem drogowym... To Izaya się śmiał.
Brunet postał chwilkę, opierając się bokiem o framugę drzwi do sypialni Shizuo, po czym ruszył w jego kierunku, chcąc go pogonić do wstawania, gdy ujrzał, że ten się rozbudza. Jednakże za moment się zatrzymał kilkakrotnie cmokając, gdy zobaczył zdezorientowanego blondyna, który wyglądał jakby przez sen oglądał swój pokój. Albo w ogóle go nie poznawał. W ułamku sekundy jego prawa część górnej wargi zadrgała, co były barman z reguły uznawał za prześmieszny defekt, aby po chwili zacząć się kulić z przytłaczającego, świszczącego śmiechu.
- Shizu-chan... - otarł łezkę z oka, która niekontrolowanie mu się wymknęła, gdy zobaczył jak potargany blondyn podniósł się na łokciach, aby z gniewną miną na niego spojrzeć. Nie, nie chodziło o ten cudny wyraz twarzy, który zazwyczaj powodował u bruneta falę radości. Chodziło o jego fryzurę.
Izaya doskonale rozumiał, że po nocy, gdy człowiek obraca się z jednej strony na drugą, szukając wygodnego ułożenia, gdy ociera się głową o poduszkę, to rano wstaje się w iście artystycznym nieładzie.
Jednak to do prezentował blondyn... Było dosyć... Niecodziennym widokiem.
Brunet, gdy już trochę się opanował, to starał się nie spoglądać w stronę Shizu-chana. Z tego powodu, że jak tylko zerknął na dziko potarganego chłopaka, to wracał do swojej poprzedniej pozycji - skulony ze śmiechu na podłodze.
Powolutku, lekko pochylony do przodu i rozbawiony pięknem dzisiejszego poranka, skierował się w stronę łóżka, po czym przysiadł na jego skraju, krząkając w zwiniętą pięść i spuszczając wzrok na pościel. Mimo tego jego ciekawość wygrywała i raz po raz zerkał w stronę blondyna.
Gdy Shizuo spojrzał na scenę rozgrywającą przed jego łóżkiem, bruzda na jego czole powiększyła się. Może to wyglądało, jakby nieźle się złościł, ale on po prostu był zdziwiony. Może to dlatego, że był zaspany... Ale naprawdę nie rozumiał. Gdy Izaya usiadł koło niego, podniósł dłoń i przeczesał palcami włosy, po czym padł z hukiem z powrotem na łóżko nie odzywając się ani słowem. Był zbyt zmęczony, aby się ceregielić z tą zawszoną... wszą.
Izaya zachichotał cicho widząc jak fala blond włosów, zbyt długich włosów, okala twarz Shizuo.
- Shizu-chan, kiedy ostatnio się czesałeś? - zapytał brunet z lekkim rozbawieniem w głosie.
Blondyn odsłonił twarz, którą schował za ramieniem, aby spojrzeć na Izayę i odpowiedzieć udając lekko urażonego:
- Wczoraj. A co?
- Dobra, ujmę to inaczej~! - podniósł ręce w geście kapitulacji i popatrzył na osobą obok niego z głęboką litością. - Kiedy ostatnim razem byłeś u fryzjera?
- No... Dwa miesiące temu? Może dłużej? - mruknął cicho i przymknął oczy, chcąc odgonić zmęczenie. Wczoraj naprawdę miał ciężki dzień. - Kleszczu o co ci chodzi, noo...
- O nic, Shizu-chan~. O nic~! Po prostu sądzę, że przepięknie wyglądasz w tym momencie z tymi kłaczkami~ - wymruczał, po czym owinął sobie wokół palca jeden z odstających włosków.
Informator po chwili znowu się zaśmiał, po czym wstał i skierował się w stronę wyjścia.
- Misja wykonana, obudziłeś się. A teraz radzę ci wstać, bo następna pobudka będzie już dużo mniej przyjemna! - rzucił wesoło brunet, po czym opuścił pomieszczenie.
- Jakby to było w chociaż niewielkim stopniu przyjemne. - skomentował pod nosem blondyn, mrużąc oczy i cisnąc niewidzialnymi piorunami w stronę chłopaka, który chwilę temu wyszedł z pokoju.
Dzisiaj była sobota. Jeden z takich dni, kiedy ludzie mogli cieszyć się wolnością, spokojem i słodkim lenistwem... Dlaczego ta menda nie poszanowała tego świętego, według Shizuo, dnia?
Blondyn przetarł dłonią twarz, chcąc odgonić już do końca zmęczenie. Zaczął warczeć pod nosem różne przekleństwa w stronę niesprawiedliwości na tym świecie.
No to~. Czas powitać ten piękny dzień.
Shizuo zdjął z siebie jednym ruchem kołdrę, pod którą spał, prawie zrzucając ją na podłogę.
To było tak męczącym zadaniem, że przez następne 5 minut... Leżał, odpoczywając i przy okazji próbując zmusić się do wstania. W zdenerwowaniu zorientował się, że podczas rozmyślań o bzdetach, te kilka minut zleciało mu dość szybko.
Podniósł się do siadu, po czym złapał za swoją blond czuprynę, marszcząc czoło. Tak cholernie było mu wygodnie, jeszcze moment temu.
Z powrotem opadł na poduszki, przyciągany silną grawitacją posłania, po chwili przekręcając się na brzuch i mamrocząc coś cicho pod nosem.
Drugie podejście: Blondyn podniósł się na dłoniach, przekręcił na bok i usiadł, zsuwając nogi na podłogę. Posiedział tak chwilę, aby jednak w pełnej determinacji zmusić się do zawleczenia swojego ciała do pokoju obok. I tak zrobił.
Izaya spojrzał na zegarek wiszący na przeciwległej ścianie, aby policzyć ile czasu zajęło Shizu-chanowi ogarnięcie, że po pobudce już nie zaśnie. Spodziewał się wszystkiego, ale żeby przez pół godziny robić dosłownie dziesięć kroków w stronę kuchni?! Jak zwykle nieprzewidywalnie, nieprzewidywalny pierwotniak postanowił postąpić. Westchnął cicho, po czym nucąc coś pod nosem, udał się do swojego laptopa, który zostawił w salonie blondyna.
Pomimo tego, że ani jeden, ani drugi wyraźnie nie zaznaczyli, że zamieszkają razem, to jakimś dziwnym trafem wyszło, że Izaya ma bardzo dużo swoich rzeczy u Shizuo... I rzecz ta ma się też w odwrotnym przypadku, oczywiście. Na tę chwilę już żaden z nich do końca jest pewien, gdzie ma się podziać.
Zza ekranu dość dużego, czarnego laptopa zauważył, jak potwór wynurza paszczę ze swej nory i patrzy na niego jak na kosmitę. A to w sumie Shizuo wyglądał jak postać z innej planety.
Izaya uniósł jedną brew do góry, jakby miała się zaraz zerwać i odlecieć hen do niebios. Natomiast Shizuo oceniał poziom sytuacji i analizował czy może Izaya czegoś nie odwalił pod jego senną nieobecność.
W końcu to menda. Fakt, że są razem można zawsze przemilczeć.
Blondyn machnął ręką w stronę informatora, by po chwili skierować się w stronę łazienki, aby się ogarnąć i pokazać temu kretynowi, że potrafi zadbać o swój wygląd. Niestety po kilku sekundach wyleciał z niej w tempie ekspresowym. Na szczęście drzwi zostały na swoim miejscu.
Ale tynk i farba od ściany już niestety nie.
- Izayaa...- wywarczał blondyn, podnosząc do góry leniwie uśmiechniętego bruneta. Nie zważał na to, że chłopak trzymał laptopa. To było mniej ważne od... - Gdzie do kurwy nędzy jest moja opaska?!
- Shizu-chan, nie wiedziałem, że potrzebujesz podpasek~. - zacmokał informator, nic nie robiąc sobie z tego, że wisi podniesiony za koszulkę. I tak wiedział, że nic mu się nie stanie.
- Nie chrzań! Dobrze wiesz o czym mówię! - syknął, potrząsając nim lekko. - Gdzie. Ona. Jest?!
Izaya westchnął i pokręcił głową. Blondyn zamiast bawić się w dziewczęce ozdóbki powinien zrobić coś z tą fryzurą. Może i nie za bardzo przejmował się ludźmi, ale żeby aż tak...
Z resztą. Nie miał zamiaru jej mu oddawać.
- Shizu-chan, zamiast robić z siebie uroczą dziewczynkę z sąsiedztwa, zrób tę przysługę światu, który musi na ciebie patrzeć i pozbądź się nadmiaru kłaków na swojej głowie.
Nie miał zamiaru mu jej oddawać. Bo jej już nie miał.
Shizuo popatrzył uważnie na Izayę, po czym prychnął i zaczął go przeszukiwać. Po kolei przeklepał kieszonki jego spodni, gdzie przy tylnej brunet zaczął rzucać swoje wredne uwagi na temat niewyżytego blondyna. Po chwili mruknął coś pod nosem zrezygnowany i dość niedelikatnie odstawił bruneta na kanapę.
- Weź sobie moje uwagi do swojego serduszka, pierwotniaku~ - zachichotał Izaya poprawiając sobie pogniecioną bluzkę. - Teraz to już w ogóle wyglądasz jak dzikie zwierzę! Naprawdę nie przejmujesz się tym, że ludzie uciekną przed tobą w popłochu?
Izaya zmrużył oczy i zamruczał cicho, szukając jak najwięcej momentów do kpin z Shizuo. W tym momencie widać było, że biedaczek jest na skraju wytrzymania i zaraz wybuchnie. Shizuo zacisnął ręce w pięści i nachylił się nad brunetem, jedną z nich uderzając w kanapę tuż koło głowy bruneta.
- Masz... - wziął głębszy oddech, aby się uspokoić. - Masz dosłownie godzinę, aby sprawić, że moja własność do mnie wróci. I nie wkurwiaj mnie! - dodał szybko, ucinając próbę powiedzenia czegoś brunetowi.
Shizuo odwrócił się od niego, podszedł do małego stolika, który znajdował się obok kanapy i zabrał stamtąd jednego papierosa z paczki, którego zaraz odpalił. Moment później skierował się do łazienki, trzaskając drzwiami. W tym momencie miał gdzieś co zrobi Izaya. Ma mu zwrócić rzecz, która codziennie rano podtrzymuje mu włosy.
Przecież to nielogiczne. Nawet jak miał dużo krótszą grzywkę, to musiał ją rano czymś podtrzymać. Nie paradował w tym po mieście!
Izaya nawet nie mrugnął okiem, słysząc trzask drzwi. Pokręcił tylko do siebie głową.
- Taki nieufny. - Izaya przewrócił oczami, a po chwili wstał i przeciągnął się, sięgając po swoją kurtkę i wychodząc z domu.
Gdy Shizuo usłyszał, jak drzwi wejściowe się zamykają, był przekonany, że wreszcie coś do tego idioty dotarło. Dumny z siebie wypalił papierosa i zaczął myć zęby.

Po dwóch godzinach spędzonych na mieście, Izaya wrócił z siatką w ręku, której zawartość była przygotowana na specjalną ewentualność. Gdy wszedł do mieszkania Shizuo, zobaczył, że ten leży sobie na kanapie i ogląda telewizję. A problem pozostał nierozwiązany.
Izayi ręce opadły. Co za niesłuchane zwierzę.
- Shizu-chan! - jęknął od progu zrezygnowany brunet, zwracając na siebie uwagę blondyna, który przeniósł swój wzrok z telewizora na niego. Shizuo popatrzył na niego niezrozumiale, podnosząc się do siadu. - Czyli jednak dobrze, że to kupiłem...
- Co znowu. - westchnął ociężale blondyn, przejmując od bruneta siatkę i przeglądając jej zawartość - Farba do włosów? Izaya, poradzę sobie sam, pójdę w poniedziałek do tego fryzjera, daj temu już spokój.
Odrzucił na podłogę siatkę, aby po chwili ponownie zalegać na kanapie.
- O nie, nie, nie... Nie wywiniesz mi się tak łatwo~ - odpowiedział półszeptem, odwracając się na pięcie i kierując w stronę kuchni. W jednej z szafek Shizuo trzymał duże nożyczki, więc Izaya wyjął je i zaniósł do saloniku.
- Usiądź na podłodze, tyłem do kanapy. - rzucił stanowczo Izaya, wbijając twardy wzrok w blondyna.
- A daj spokój - przekręcił się na plecy i uciążliwie wpatrywał w sufit.
Izaya popatrzył na niego lekko wyprowadzony z równowagi.
- Shizu-chan, jesteś już dużym chłopcem i znasz siebie na tyle dobrze, więc wiesz, że w poniedziałek po pracy będziesz zmęczony i nie będzie ci się chciało gdziekolwiek iść oprócz do domu. I będziesz mi to przekładał na następne dni. Siadaj, nic ci nie zrobię. Skoro potrafię posługiwać się głupim nożem sprężynowym, to nożyczki tym bardziej nie stanowią problemu - burknął Izaya, wykrzywiając usta w grymasie. On chciał dla niego dobrze, a ten to olewał!
Shizuo popatrzył na niego i w geście kapitulacji głośno westchnął, siadając na podłodze.
- Jesteś pewien co robisz? - spytał cicho Shizuo, podejrzliwie spoglądając na bruneta. Zaraz niechętnie zsunął się z kanapy i oparł o nią plecami godząc się na los, jaki mu zgotował Izaya.
- Shizu-chan chociaż spróbuj mi zaufać, dobrze? Krzywdy ci nie zrobię. - upewnił go, widząc niepewność w spojrzeniu blondyna. Usiadł za nim okrakiem na kanapie i popatrzył na jego włosy. Chwilę się namyślał, po czym wstał i poszedł jeszcze po grzebień ze szpikulcem, ręcznik i miseczkę.
- Potem się posprząta~! - rzucił wesoło, z powrotem zasiadając za blondynem. - Najpierw zetniemy ci te włoski, bo każda minuta przyczynia się do większej katastrofy...
- Naprawdę mam nadzieję, że wiesz, co robisz. - skrzywił się, lekko przymykając oczy.
- Od czego by tu... - zamruczał cicho brunet okręcając ze wszystkich stron głowę blondyna, aby dobrze mu się przyjrzeć. - No okej, już wiem.
Izaya złapał za nożyczki i postanowił zacząć od czubka. Zaczesał garstkę włosów i na oko mu ją ściął, zaraz puszczając, aby zgarnąć włosy pod spodem. I to samo zrobił co z poprzednimi. Nie robił tego jakoś specjalnie dokładnie - Shizuo miał taką specyficzną strukturę włosa, która według Izayi pozwalała na nieregularne ścięcia. Przecież to żadna różnica.
Podczas całego zabiegu Izaya co chwilę mruczał albo coś mamrotał pod nosem na chwile poprzestając czynności. Shizuo miał złe przeczucia, ale starał się je zignorować.
W pewnym momencie Izayi ''omsknęły'' się nożyczki i przypadkowo kawałek z boku głowy blondyna ściął za krótko. Począł więc manewrować po obu stronach, aby tutaj jednak troszkę wyrównać. W końcu do tego doszło, że z jego perspektywy i góra wyglądała dość nienaturalnie, więc poprzycinał z tyłu, gdzie zostawił nienaturalny ''ząbek'', jakby ktoś blondynowi poszarpał włosy. W lekkiej panice zabrał się ponownie za czubek, tym razem używając do tego także nożyczek i próbując skończyć robotę choć w małym stopniu profesjonalnie. Za późno.
Na obecną sekundę cholernie się cieszył, że postanowił jednak nie brać ze sobą z łazienki podręcznego lusterka. Przynajmniej będzie mógł się dłużej żegnać z życiem, zanim zostanie z niego mokra plama.
Podjął się następnie, aby ratować sytuację, trudu nakładania farby na włosy. Przynajmniej za to blondyn będzie mu wdzięczny. Po otrzepaniu siebie i Shizuo ze zbędnych włosów, na które przez chwile patrzył, jakby chciał, by nagle magicznym sposobem znowu znalazły się na głowie chłopaka, zrobił mieszankę blond farby, którą zaczął powolnymi ruchami nakładać na włosy blondynka.
Tym razem popełnił wręcz okropny błąd.
Zaczął od końcówek jego... Ostatków włosów.
Pomijając fakt, że po skończeniu Shizuo miał całą szyję upaćkaną w jasnej mieszance, która powinna znaleźć się na włosach i to, że wiele pasemek było pozbawionych farby, to było całkiem nieźle. Całkiem nieźle jak na ogrom całego dnia tragedii.
Shizuo czuł się co najmniej dziwnie, że Izaya ucichł raptownie, po czym zachichotał cicho. Jakby nerwowo?
- No... No to już~! - dość szybko odsunął się brunet, wstając i wychodząc po zmiotkę, aby posprzątać po sobie. Wracając z kuchni na moment przystanął, aby z daleka przyjrzeć się swojemu dziełu. Było dobrze. A lepiej będzie już tylko wtedy, gdy wybije wszystkie lusterka w okolicy. Chrzanić 7 lat pecha. Shizu-chan za to ''coś'' da mu dożywocie nieszczęścia...
- Okej. - odchrząknął Shizuo, wstając z podłogi i otrzepując swoją koszulę. Dotknął pospiesznie swojej szyi, czując jak farba po niej spływa. - Ugh...
Skrzywił się nieznacznie, po czym skierował do łazienki aby wytrzeć. Widząc to, Izaya natychmiast doskoczył do drzwi łazienkowych, zagradzając przejście temu potworowi.
- Shizu~~ Nie możesz zobaczyć mojego wspaniałego dzieła przez zakończeniem! Poczekaj te kilka minut~! - zamruczał, uśmiechając się nonszalancko.
Chyba po raz pierwszy zaczął się bać.
- Chciałem tylko iść po ręcznik, bo ta farba na szyi cholernie mnie denerwuje. - westchnął ciężko Shizuo, zaraz odchodząc i dając sobie spokój z siłowaniem z brunetem.
- To ja ci przyniosę, a ty sobie posiedź~! Możesz jedynie nastawić zegarek na trzynaście minut! - zawołał, doskakując do wnętrza pomieszczenia i zanosząc blondynowi wspomnianą przez niego rzecz.
Shizuo poszedł do sypialni, aby nastawić zegarek w telefonie na trzydzieści pełnych minut, po czym zabrał go ze sobą i odebrał od bruneta ręcznik.
Przez cały wspomniany przez Izayę czas, obydwoje siedzieli na kanapie, jak gdyby nic się nie stało i oglądali telewizję, aby w pewnym momencie usłyszeć głośny, irytujący dzwonek.
- Coś długo to trwało... - poderwał się Izaya, patrząc na telefon, a jego oczy nagle zaczęły przypominać pięciozłotówki - Shizu-chan... Cholera, Shizu-chan, miałeś nastawić na TRZYNAŚCIE nie TRZYDZIEŚCI minut!
Brunet złapał za rękę Shizuo i zaciągnął go do łazienki już nie zważając na to, że chłopak może zobaczyć, co ten zrobił z jego włosami.
- Myj to, szybko! - wrzasnął, wpychając go do łazienki.
Shizuo posłusznie złapał za prysznic i nie patrząc, że zalewa łazienkę i swoje ciuchy, począł zmywać farbę z włosów. Po 5 minutach mycia ich i szorowania, blondyn podniósł głowę i wytarł ją ręcznikiem.
To co zobaczył na swojej głowie w lusterku, przeraziło go na tyle, że odebrało mu mowę i poczerwieniał ze złości.
- IZAYAA... Ja cię kurwa zabiję! - wywarczał po chwili tleniony blondyn z pianą w pysku, rzucając na oślep ręcznikiem i kierując się w stronę bruneta.
O dziwo temu zniknął kpiący uśmieszek z twarzy, a zastąpił go grymas strachu.
- Shizu-chan! - panikował, broniąc się Izaya. - To ty źle ustawiłeś zegarek!
- Ale to ty, do cholery miałeś ten wspaniałomyślny pomysł ścięcia mi włosów! - krzyknął, zaciskając dłonie w pięści tak, że pobielały mu kłykcie - Więc TY za to odpowiesz!
Uderzył pięścią w ścianę, która okazała się lustrem.
Nie dość, że dożywotnie nieszczęście, to jeszcze 7 lat pecha...
Izaya porwał się pędem z mieszkania mając nadzieję, że jeszcze zdąży się uratować, potykając po drodze o własne nogi, gdy zaczął go gonić blondyn.
Albo białowłosy, pół-łysy człowiek, który miał tak spalone resztkę włosów, jakby ktoś go żywcem podpalił.
Następnym razem Izaya przestanie przewidywać, że coś mu wyjdzie.
Przez jakiś czas nie będą mogli się obydwoje pokazać na oczy. Izaya ze strachu, Shizuo ze wstydu i w sumie też strachu. Że kogoś po drodze zabije.
I tak więc żyli długo, i cierpliwie, czekając, aż odrosną blondynowi włosy i będzie mógł wyjść z domu.
A opaska nagle Izayi przestała tak strasznie zawadzać.
______________________________________________
Jeśli coś zepsułam to wybaczcie. Dodałam to dzisiaj na szybko. Jeśli znajdziecie błędy - proszę dajcie znać >D
I... Miłego poniedziałku~!