Cześć Wam!
Żyję, żyję, żyję, żyję, żyję, żyję, żyję.
No, może od początku.
Nie było mnie tu aż od początku września (równo ze szkołą; jak to się uroczo złożyło). W sensie dosłownym ''nie było'', bo nawet się nie logowałam zbytnio na to konto, co się równa faktowi, iż nawet nie czytałam co kto gdzie pisze (ja nawet nie chcę patrzeć na te zaległości w czytaniu, o zgrozo najdroższa...). Cóż, kiedyś to nadrobię. W najbliższym czasie albo później. Jak czas wolny pozwoli i inne rzeczy, którymi na chwilę obecną się zajmuję. Także, jeśli komuś nie zostawiałam komentarzy - sory memory, ale podejrzewam, że nie dam rady nadrobić i zacząć pisać wielu blogom po każdym zaległym od września postem komentarz. Bo po prostu nie wyrobię.
Podczas mojej nieobecności zauważyłam, że wiele się wydarzyło. Nie ma człowieka dosłownie chwilkę i już trzeba być przygotowanym na zmiany?
Co z blogiem?
Sama szczerze powiedziawszy nie wiem. Od początku, odkąd się tu pojawiłam, pisałam mocno nieregularnie, bo albo nie miałam czasu, albo nie miałam weny, albo zwyczajnie zajmowałam się czymś innym. Niedawno zajrzałam w mój stary zeszycik, w którym ''tematycznie'' prowadziłam Shizaykę. W sensie - tytuły opowiadań, spis zdarzeń, fabuła. Całkiem sporo oneshotów się tam zgromadziło, kilka opowiadań, które można było spokojnie wykorzystać. Nie wiem czy jest sens je nawet zaczynać, skoro ''Czas nie będzie na nas czekał'' nie ma nawet pierwszego rozdziału, a to akurat to opko miało być najbardziej dopilnowane i wykończone, bo pomysł jest mi najbliższy.
Druga sprawa jest już mniej skomplikowana, bo jak przy pierwszej umiem jeszcze wyjść z sytuacji, tak druga już jest zamknięta na amen. Najzwyczajniej w świecie już nie jara mnie świat anime i mangi. Nic, zero. Shizaya co prawda dalej jest w moim serduszku i jest to pairing, który zawsze będę uwielbiać, bez względu na to czy czytam mangi czy też nie. Jednak sam fakt zakończenia przygody z M&A daje mi blokadę na pisanie coś z tym związaną.
To może teraz bez oszukiwania - co mnie tak zajęło?
Ogólnie nie wiem czy słyszycie to coś w tle (wrzuciłam instrumental, bo nie każdy lubi głosy koreańskich panów). Czas się wyspowiadać i chociaż w jednym miejscu przyznać, że się polubiło kpop (O Boru Zielony, jak ja tego kiedyś nienawidziłam, jak ja to przeklinałam...). Także, czas się zgłosić chyba do Shizusia po radę, czyż nie~? Za tym idzie fakt, że od paru miesięcy wszyscy robią co mogą, aby przeanalizować pewne 3 teledyski (a mi starczył tydzień, aby wysnuć własną teorię spiskową~). Żyyycie.
To jednak nie pochłonęło nawet 1/2 mojego czasu. Najzwyczajniej w świecie przerzuciłam się na... Dramy, śledzę poczynania aktorów (*fangirl modeon* Kamiki Ryunosuke i jego niezaprzeczalnie świetne role psychopatów w każdej z dram <3 Albo Jang Geun Suk (i jego supifryzurki) i jego granie chama w dramach<3 *koniecfangirlowania*(gdzie tu z miejsca, jak ktoś lubi psychologiczne serialiki, polecam ''Madame Antoine'' <3 Nie ma to jak starcie wróżki-oszustki z psychologiem, który przeprowadza badania na kobietach. )
Czasem tak się chyba po prostu zdarza, że tracimy czymś zainteresowanie.
Dalej pochłonęła mnie szkoła, przygotowania do przyszłorocznej matury, co brzmi jakbym nie zdała do klasy i miała rok w plecy, i inne, równie ważne rzeczy. Blablabla.
Swoją drogą jak już jesteśmy przy tym punkcie, to zdałam prawo jazdy (chyba kiedyś wspominałam o nim). No i jeszcze nikogo nie przejechałam. Życie lubi zaskakiwać, prawda?
Nie mam bladego pojęcia, czy ktoś tu jeszcze zagląda. To nie tak, że przestało mi zależeć na tym blogu - czas mi nie pozwala. Prawdopodobnie blog będzie sobie istniał, a ja będę dodawała posty tak jak zazwyczaj - raz na ruski rok, może ktoś przeczyta. Brzmi jak czysta złośliwość, ale nie okłamujmy się - ja nigdy nie byłam dobra w prowadzeniu blogów.
Dzizuz kristus weri fak, nie miałam się zamiaru tak rozpisać. No, ale trudno, kiedyś trzeba conieco napisać.
To tyle. Oprócz w sumie czystego fangirlu, ''odezwania się ze słowem żyję'', oraz napisania oczywistego, nic więcej nie mam do przekazania. Ogólnie napisałam też tę notkę, ponieważ sama siebie zaczęłam wkurzać do granic możliwości, co nie wróży nic dobrego, za cholerę.
Odmeldowuję się i idę na randkę z angielskim i matematyką.
Nie wiem, jeśli macie jakieś uwagi czy coś, to możecie się nimi podzielić - lubię uzasadnioną krytykę.
Słowem zakończenia.
Jedzie ktoś z państwa tu wciąż obecnych na Girugamesha do Krakowa? >D